Coś prostego i trudnego, czyli o nauce hiszpańskiego

people

Pamiętam moją radość, kiedy otrzymałam pierwszą pracę. Bez doświadczenia (bo nikt nie uznał kilkuletniego wolontariatu za doświadczenie), dość szybko znalazłam pracę w zawodzie. Cieszyłam się jak dziecko. Umowa o pracę, zarobki większe niż stypendium na studiach, więc myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi. Pierwszy rok pracy był piękny. Zdobywałam doświadczenie, kochałam dzieciaki, które były pod moją opieką i udawało mi się świetnie współpracować z ich rodzicami. Zdarzały mi się potknięcia, ale moje zdolności dyplomatyczne pomagały mi szybko łagodzić sytuacje konfliktowe.

Z czasem jednak zaczęło się robić źle. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale atmosfera w pracy była nie do zniesienia. Byłam niezadowolona do tego stopnia, że w pewnym momencie potrzebowałam pomocy Inspekcji Pracy. Właśnie wtedy zrobiłam to, co powinnam zrobić jeszcze przed podpisaniem umowy… Przeczytałam Kodeks Pracy.

Okazało się, że moje prawa były łamane w drobnych rzeczach i w tych większych. Dowiedziałam się:

  • że informowanie mnie rano ‚Pani Agnieszko, dzisiaj zostanie Pani dłużej w pracy’, łamie moje prawa,
  • że nadgodziny bezpłatne do odebrania ‚kiedyś tam’ powinny być rozliczone do końca miesiąca,
  • że argumenty, iż pewne godziny pracy nie wliczają się do nadgodzin, ‚bo wynikają z charakteru mojej pracy’ są śmieszne, bo albo pracujemy na Kodeksie Pracy, albo na Karcie Nauczyciela,
  • że praca przez 8 godzin, bez minuty przerwy jest niedopuszczalna,
  • że grafik powinien być rozpisany na miesiąc, a nie na tydzień i wysyłany o 22 w niedzielę tak, że większość z nas nie wiedziała jak pracuje w poniedziałek,
  • że mając to samo stanowisko, to samo doświadczenie, obowiązki i wykształcenie, powinnam zarabiać tyle co inne osoby, niezależnie od moich słabych wtedy umiejętności negocjacyjnych,
  • że powinnam być traktowana jednakowo z innymi pracownikami i mieć równy dostęp do kursów i szkoleń.

A to tylko część rzeczy, których dowiedziałam się czytając Kodeks Pracy. Wcześniej myślałam, że pewne zachowania są normalne, bo po prostu w takiej rzeczywistości była kształtowana moja samoświadomość, jako pracownika. Tak bardzo myliłam się przez dwa lata.

Dlatego cieszę się, że w końcu zdecydowałam się sięgnąć do przepisów, że mogłam dowiedzieć się, jak naprawdę powinien funkcjonować zakład pracy. I choć obecnie pracuję na innych warunkach (Karta Nauczyciela), cieszę się, że znam podstawowe prawa, jakie daje mi Kodeks Pracy. Nie tylko dlatego, że rzeczy, których nie reguluje KN, reguluje KP, ale także dlatego, że mogę wspomóc znajomych, którzy borykają się z pewnymi problemami.

Dlatego zachęcam każdą osobę, rozpoczynającą pierwszą pracę, do zapoznania się z Kodeksem Pracy. Co prawda, nie jest to porywająca lektura, ale jej znajomość może zmienić Twoje życie.